Bez kategorii

Niewygodna prawda o testach PCR

Naukowcem, który wynalazł zestaw do testów PCR (Polymerase Chain Reaction – Reakcja Łańcuchowa Polimerazy) był Kary Banks Mullis. Technologia ta jest obecnie stosowana w testowaniu tak zwanego koronawirusa SARS-CoV-2, który jest przyczyną choroby COVID-19. Mullis był jednym z wielu naukowców, którzy odważnie kwestionowali narrację hipotezy HIV-AIDS. Nie wierzył w to, co nauka głównego nurtu, finansowana przez globalistyczne elity, twierdzi, a mianowicie, że retrowirus HIV powoduje chorobę AIDS. Był liczącym się członkiem „Grupy ds. Ponownej Oceny Hipotezy HIV-AIDS, 500-osobowej organizacji protestacyjnej, która naciskała na ponowne zbadanie przyczyny AIDS”. Według niego w wywiadzie dla Spin z 1992 r. „PCR ułatwiło stwierdzenie, że niektórzy ludzie są zakażeni wirusem HIV, a niektórzy z nich zachorowali na objawy AIDS. Ale to nie zaczyna nawet odpowiadać na pytanie: „Czy powoduje to HIV?”

Co to jest test PCR?

    Na początku lat 90. XX wieku metoda PCR weszła do powszechnego użytku, a w 1993 roku Kary Mullis otrzymał za nią Nagrodę Nobla. PCR jest to metoda cykli termicznych stosowaną do tworzenia miliardów kopii określonej próbki DNA. dzięki czemu jest tak ważna dla nauki. PCR jest ponadto niezbędną techniką o szerokiej gamie zastosowań, w tym w badaniach biomedycznych i kryminalistyce.

Według samego Mullisa, PCR nie może być całkowicie i nigdy nie powinien być używany jako narzędzie w „diagnostyce chorób zakaźnych”. To jest główny powód, dla którego Mullis nie zgodził się z naukowcami stojącymi za hipotezą HIV-AIDS. Przeciwstawił się temu powszechnemu poglądowi, stwierdzając, że „mechanizmy wywołujące chorobę HIV są po prostu zbyt „tajemnicze”, aby je zrozumieć. Według niego: Tajemnica tego wirusa została wygenerowana przez 2 miliardy dolarów wydawanych na badania nad nim rocznie. W ten sam sposób można wybrać sobie każdego dowolnego wirusa, wydać na badania nad nim 2 miliardy dolarów rocznie, i wymyślić na jego temat kilka wielkich rewelacji – stwierdził Mullis, dodając, że: ludzie mają w sobie i wokół siebie mnóstwo retrowirusów. Nie wiemy, czy to setki, tysiące, czy setki tysięcy. Dopiero niedawno zaczęliśmy ich szukać. Jednak te wirusy nigdy wcześniej nikogo nie zabijały.

 W odniesieniu do obecnego kryzysu związanego z koronawirusem, uważanego przez część naukowców za potajemnie wyprodukowany i skonstruowany w laboratoriach naukowych, historia HIV-AIDS nie jest ani zbyt odległa, ani zbytnio odmienna. Jednak reakcja władz na całym świecie jest dziś o wiele bardziej dotkliwa, a jednocześnie tragicznie niedorzeczna, ponieważ wprowadzają one restrykcje, które w oczywisty sposób naruszają konstytucyjne prawa obywatela, a jednocześnie niszczą gospodarkę, czyniąc życie zwykłym ludziom nędzniejszym i trudniejszym, jak na przykład w całych Stanach Zjednoczonych.

Aby dowiedzieć się więcej o tym, dlaczego ten kryzys jest absurdalnie oparty na wadliwej „nauce”, przyjrzyjmy się, co inni eksperci mówią o testach na koronawirusa.

Głosy ekspertów

Według Jasona Hommela, płodnego pisarza i badacza, a także autora bardzo ważnego artykułu dotyczącego testów na koronawirusa, zatytułowanego „Naukowcy mówią, że zestawy testowe COVID19 nie działają, są bezwartościowe i dają niemożliwe do osiągnięcia wyniki”, w testach PCR od badanego pobierana jest  próbka komórek i amplifikowane dowolne DNA w poszukiwaniu sekwencji wirusowych, tj. fragmentów DNA innego niż ludzkie, który wydają się pasować do części znanego genomu jakiegoś wirusa. Problem polega na tym, że to nie działa.

   W poszukiwaniu obcego genomu wykorzystuje się proces „wzmacniania”, co oznacza pobranie bardzo małej ilości DNA i powielanie (hodowanie go) do momentu, aż będzie można je przebadać i zidentyfikować. Jednak owemu wzmocnieniu ulegają również wszelkie inne drobne zanieczyszczenia znajdujące się w próbce, prowadząc tym samym do potencjalnie poważnych błędów w wykrywaniu i identyfikowaniu szukanego genomu. Co więcej, omawiany test „szuka” tylko częściowych sekwencji wirusowych, nie zaś całych genomów, tak więc pomijając jeszcze inne problemy, jakie stwarza ta metoda, identyfikacja pojedynczego patogenu jest prawie niemożliwa. Pomysł, że te zestawy mogą izolować konkretnego wirusa, takiego jak COVID-19, jest nonsensem.

 Celia Farber, jest autorką „Serious Adverse Events: An Uncensored History of AIDS” (Poważne zdarzenia niepożądane: nieocenzurowana historia AIDS) i badaczką, której praca na temat socjalizmu, przemysłu farmaceutycznego, manipulacji w środkach masowego przekazu, a zwłaszcza tematu HIV-AIDS, sprawiła, że ​​zyskała nagrodę za dziennikarstwo śledcze. Jest także redaktorem The Truth Barrier, śledczej i literackiej strony internetowej oraz współprowadzi „The Whistleblower Newsroom” (Newsroom informatora) z Kristiną Borjesson w PRN. Pisze ona:

    Jedną z niezliczonych tajemnic tej całej sytuacji z wirusem SARS-CoV-2 było pojawienie się sławnych ludzi, od Toma Hanksa i jego żony, przez Sophie Trudeau, po księcia Karola, którzy głosili publicznie, że zostali „przetestowani pozytywnie” na COVID-19. We wszystkich tych przypadkach sławnych i potężnych ludzi objawy były albo nieistniejące, albo łagodne. Zastanawiano się, dlaczego zrobili z tego takie show? Szczególnie członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej wydawali się w tym przypadku zaprzeczać swojemu etosowi tajemnicy. Więc co to znaczyło? Sygnał, że COVID-19 nie jest aż tak zabójczy? Że wirus może być obecny w ludziach bez powodowania choroby?

    Różnice indywidualne gospodarza mają znaczenie. A to, że bycie „pozytywnym” dla COVID-19 nie jest ani PR-owym wyrokiem śmierci, ani faktycznym wyrokiem śmierci. Może w ich elitarnym i ezoterycznym języku oznacza to jakiś prestiż lub sakrament dla pogańskiego bóstwa wirusa. Kto wie? W przypadku Trudeau, Sophie uzyskała pozytywny wynik testu i miała objawy, podczas gdy jej mąż Justin, premier, nigdy nie zachorował i nigdy nie był testowany. (Nie chciał wyglądać na uprzywilejowanego i nie każdy w Kanadzie może przejść testy. Musisz mieć objawy).

 Z drugiej strony David Crowe, kanadyjski naukowiec z dyplomem z biologii i matematyki, prowadzący podcast „The Infectious Myth”, jeden z przewodniczących think-tanku Rethinking AIDS, w wywiadzie udzielonym Celii Farber wyraźnie wyjaśnił problemy z testowaniem koronawirusa na podstawie testu PCR, ujawniając światu niewyobrażalną złożoność, a także oszustwa:

Pierwszą rzeczą, którą należy wiedzieć – pisze autor – jest to, że ten test nie jest binarny. W rzeczywistości nie sądzę, że istnieją jakiekolwiek testy na choroby zakaźne, które są pozytywne lub negatywne. To, co jest na ich podstawie wykazywane, to przyjmowanie pewnego rodzaju kontinuum i arbitralnego twierdzenia, że dany punkt w badanej sekwencji DNA różni się lub nie i uzyskuje wynik pozytywny lub negatywny.

PCR to tak naprawdę technika produkcyjna. Zaczynając od jednej cząsteczki, od niewielkiej ilości DNA, w każdym cyklu podwajana jest jego ilość. W przypadku trzydziestokrotnego powtórzenia tego cyklu można otrzymać około miliard razy więcej materiału niż było go na początku. Z punktu widzenia technologii produkcji sekwencji genowych test jest świetnym narzędziem. Podczas tych cykli produkcyjnych do próbki zawierającej cząsteczki RNA dodawany jest preparat fluorescencyjny. Tym samym naświetlany światłem o odpowiedniej długości fali preparat odbija światło świecąc w innym zakresie fal. Zatem test PCR mierzy ilość powracającego światła, która ma stanowić ilość wykrytego DNA. Nie bez powodu używam słowa DNA, ponieważ w teście RT-PCR istnieje etap, w którym przekształca się RNA w DNA.

Tak więc test PCR w rzeczywistości nie wykorzystuje wirusowego RNA. Wykorzystuje DNA, będące niczym komplementarne RNA. Logicznie rzecz biorąc, to to samo, ale może być mylące.

    Mówiąc o Kary Mullisie i jego zamyśle dotyczącym opracowania testu PCR, David Crowe stwierdził: Przykro mi, że nie ma go dzisiaj z nami i nie może bronić swojej techniki testowania. Kary nie wymyślił testu. On wynalazł bardzo potężną i nadużywaną obecnie technologię produkcyjną. Jakie jest zatem najbardziej odpowiednie wykorzystanie PCR? Na pewno nie diagnostyka medyczna. Kary Mulliss wiedział o tym i zawsze to powtarzał.

    Nie sądzę, żeby ci, którzy go stosują rozumieli, co robią. Myślę, że to jest poza ich kontrolą. Oni nie za bardzo wiedzą, jak to zakończyć. Moim zdaniem przez wiele lat budowali tę machinę pandemii i niedługo przed tym, jak to wszystko się zaczęło, przeprowadzili próbę generalną – ćwiczenie pandemiczne.

W wywiadzie przeprowadzonym przez Celię Farber, dr David Rasnick, biochemik, twórca proteaz i były założyciel laboratorium EM o nazwie Viral Forensics, a temat testów metodą PCR stwierdził:

Musisz mieć ogromną ilość dowolnego organizmu, aby wywołać objawy. Ogromne ilości. Nie zaczynasz od testowania – zaczynasz od osłuchania u pacjenta płuc. Sceptycznie podchodzę do tego, czy test PRC jest zawsze prawdziwy. To świetne narzędzie do badań naukowych, jednak to okropne narzędzie dla medycyny klinicznej, ponieważ zanim pojawiły się pierwsze objawy, 30 procent zainfekowanych komórek już zostało zabitych. Zanim wykażesz objawy… Moim zdaniem to właśnie martwe komórki generują te objawy.

    Zapytany przez Farber, jaka jest rada dla osób, które chcą poddać się testom na COVID-19, dr David Rasnick odpowiedział:

Nie rób tego. Żadna zdrowa osoba nie powinna być poddawana tym i jakimkolwiek innym testom. Niby to nic nie znaczy, ale jednak może zniszczyć twoje życie, uczynić cię absolutnie nieszczęśliwym. Za każdym razem, gdy ktoś pobiera wymaz, próbkę tkanki swojego DNA, trafia ona do rządowej bazy danych. Ma nas śledzić. Nie tylko szukają wirusa. Proszę koniecznie zamieścić to w swoim artykule. PCR do diagnozy klinicznej to duży problem. Pamiętajmy, że zawsze, w każdym badaniu tą metodą, pobrana próbka będzie wzmacniała badany materiał i wygeneruje ogromne ilości fałszywych wyników pozytywnych. Powtarzam, jestem sceptyczny, co do wiarygodności tego testu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *