Umiera o 691 procent więcej dzieci
Nie wiem, jak moi Czytelnicy, ale sam już przyzwyczaiłem się, że każda kolejna informacja, która dotyczy skutków największego „eksperymentu medycznego” w dziejach ludzkości, jest jeszcze bardziej szokująca niż poprzednie. Chociaż można polemizować, co przeraża mocniej. Wzrost liczby nowotworów o ponad 10.660%, czy śmierć jednej, na każde z 73 „zaszczepionych” osób. A może blisko 90% odchylenie od średniej w ilości poronień? To wszystko wydaje się tak nierealne, że aż trudno rozmawiać z większością znajomych. Niełatwo uwierzyć, nawet komuś, do kogo mamy bezgraniczne zaufanie.
Rząd przecież nie zrobi nam krzywdy
Różne są opinie o politykach. Przeważnie złe. To się zresztą nie zmienia od lat, więc czemu nagle teraz miałoby być inaczej? Tylko, że o ile dotąd można było o nich mówić, co często się zdarzało, w kategorii karierowiczów, oszustów i złodziei, dziś sytuacja wygląda zgoła inaczej.
Jeśli w ciągu niespełna 18 miesięcy mamy 200.000 nadmiarowych zgonów, a ktoś nadal stręczy nam preparaty, które zabiły w Polsce (oficjalnie) ponad 20 tysięcy ludzi, to czyż nie mamy do czynienia z morderstwem na masową skalę? Napisałem wyżej o eksperymencie medycznym używając cudzysłowu. On nie jest przypadkowy, ponieważ dziś, kiedy znamy, wprawdzie niewielką część, ale przerażającą w wymowie treść publikacji danych firmy Pfizer dotyczącą preparatu Comirnaty, o żadnym „eksperymencie” już mówić nie można. To JEST LUDOBÓJSTWO w czystej postaci!
Być może ktoś myślał, że rząd bywa lepszy lub gorszy, coś tam pewnie „skręcą”, niektórzy się „nachapią”, ale nikt nie będzie nas mordował. Przyznam, że i mnie takie rozważania nie były obce. Bardzo trudno dać wiarę, że ktoś, kto miał nas chronić, świadomie zechce pozabijać. I faktycznie, jest całkiem prawdopodobne (chciałbym w to wierzyć), że wiele postaci stojących „na świeczniku”, to tylko pożyteczni idioci. Nie wiedzieli, co tu się dzieje, starali się działać w dobrze pojętym interesie Polaków, a przy okazji coś zarobić, bo żyć trzeba… Tylko, że takie tłumaczenie moglibyśmy przyjąć „na upartego”, rok temu. Dziś, gdy na jaw wychodzą nie tylko kolejne przekręty finansowe, ale całkiem jasna i oczywista, przynajmniej dla fachowców, powinna być agenda, z jaką mamy do czynienia, takie tłumaczenia już nie wystarczą. To prawda, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane itd., ale tu nie ma nawet cienia dobrych chęci! Czy kiedykolwiek były? Jeśli uprzejmie założymy, że tak, nasuwa się bardzo proste pytanie: KTO w takim razie, spośród posłów formacji rządzącej, ale też z opozycji parlamentarnej, zażądał wyjaśnienia poszczególnych działań rządu? Czy znajdzie się choć 40 sprawiedliwych? A może przynajmniej 20? Nie zamierzam się w tej sprawie „kłócić z Panem Bogiem, jak Abraham”. Tę „Sodomę” akurat należy wypalić do kości. Wprawdzie, jest jedna formacja, która może nie w całości, ale jednak stawiała trudne pytania. Także posłanka Anna Maria Siarkowska pokazała odwagę sprzeciwiając się sanitaryzmowi, lecz czy 12, lub nawet 14 odważnych posłów na 460, to znak dobrej jakości klasy politycznej? A co z „pionem” tzw. ochrony zdrowia? Jakim tam „pionem”, przecież to ministerstwo, to już nawet nie poziom, ale depresja jakaś i to głęboka… Dno i metr mułu, jak mawiają niektórzy. Bajek o „dobrym rządzie”, który nie chciał zrobić nam krzywdy, ale okoliczności były niesprzyjające, bo „pandemia”, itd., nie kupią nie tylko dorośli, ale i dzieci. ZWŁASZCZA dzieci, którym zabrano 2 lata normalnej nauki, tresowano szkodliwymi maskami, zakazami wyjścia z domu, kwarantannami, testami i traktowaniem jakby były zbędnym meblem, a nie przyszłością ojczyzny. Widać było tego jeszcze za mało, bo na koniec rozpoczęto operację ich częściowej eliminacji…
Tragedia dzieci
Od siedzenia przed komputerem, choć to zdrowe nie jest, jeszcze się od razu nie umiera. Lecz to, co wykonano od maja 2021, to już nie jakiś tam zakaz, czy zamordyzm, ale ZBRODNIA! Właśnie pojawiły się wyniki, których zakwestionować nie można. Autorzy publikacji w portalu The Expose, pokazali na podstawie OFICJALNYCH danych statystycznych EuroMOMO, która rejestruje zgony w państwach europejskich, z jaką skalą tragedii mamy do czynienia. Od chwili, kiedy Europejska Agencja Leków EMA wydała decyzję o przedłużeniu na zasadach EUA (emergency use authorisation), czyli dopuszczenie w nagłych przypadkach preparatu Comirnaty i możliwości podawania tej „szczepionki” dzieciom w wieku 12-15 lat, drastycznie wzrosła liczba zgonów w grupie wiekowej 0-14.
Jeśli zestawimy dane liczone od 22 tygodnia, gdy zaczęło obowiązywać nowe prawo, i porównamy wyniki śmiertelności dzieci do średniej z lat 2017 – 20 w tym samym okresie, wzrost jest wręcz nieprawdopodobny, bo wynosi blisko 1600%. Zestawienie z włączeniem średniej do 33 tygodnia 2021 łącznie, obniża tę liczbę do „tylko” 691%. Mówimy o grupie wiekowej, w której w niemal całej Europie (dane pochodzą z 29 krajów) umierało rocznie nieco ponad 200 osób. Jak wiadomo, dane dotyczą śmierci z dowolnej przyczyny, jednak byłoby co najmniej dziwne, gdyby ktokolwiek próbował bronić tezy, że akurat po wprowadzeniu „jedynie słusznych preparatów”, dzieci się umówiły i postanowiły popełnić zbiorowe samobójstwo. Jest prawdą, że w roku 2021 wzrosła liczba prób samobójczych, z których część zakończyła się „sukcesem”, tylko że to w żaden sposób nie tłumaczy, ani tak olbrzymiego wzrostu, ani kumulacji, która wystąpiła w miesiącach od maja do końca roku. Bardzo dokładnie widać to na poniższym wykresie.
Nie mamy tutaj pełnego obrazu ze względu na przedziały wiekowe, które podlegają publikacji w EuroMOMO. Tym niemniej, korelacja jest wyraźna i oczywista. Skumulowane dane wyglądają tak.
W 2020, podobno „covidowym”, roku mamy spadek śmiertelności wśród najmłodszych, co jest rzeczą dość łatwą do wytłumaczenia. Choćby fakt dłuższego pozostawania dzieci w domu, zmniejszał ryzyko zgonów w wypadkach, czy to komunikacyjnych, czy związanych z aktywnością fizyczną, czynami zabronionymi, etc. Ale taki „rozjazd” nie może być przypadkowy.
Kryminał dla bandytów?
To by było chyba jednak zbyt mało! Otóż, zaledwie kilka miesięcy później EMA zaaprobowała „eliksirowanie” dzieci w przedziale wieku 5-11. To „szczepionkowe eldorado” dla producentów stało się równoznaczne z wydaniem wyroku śmierci na kolejne blisko, a może ponad 1000 dzieci, bo przecież rok 2022 jeszcze się nie skończył. Niestety, mimo rekordów, które są ustanawiane w niektórych okresach, jak na przykład śmierć 101 dzieci w 24 tygodniu br., jedyną szansą, że to szaleństwo się skończy, wydaje się być zwiększenie świadomości rodziców. Kiedy czytam wpisy niektórych doktorów-pato-celebrytów, no bo naukowcami już trudno ich nazwać, dostaję gęsiej skórki. Oni wciąż namawiają do „zabezpieczenia” dzieci przed Zwidem-19! Dziś, niemal pod koniec 2022 roku, stręczą nieświadomym rodzicom, „szczepionkę” na wirusa z 2019 roku. To coś niewiarygodnego. Jak nazwać takie zezwierzęcenie?! Wykresy można pobrać stąd.
Do końca 33 tygodnia mamy rekordowe 841 zgonów w grupie 0-14, do której należałoby dodać jeszcze 15-latków, odejmując dzieci w przedziale 0-4 lata. Tak precyzyjnych danych nie uzyskamy w EuroMOMO, ale przecież już te, które widać, zupełnie wystarczą.
Jak wiemy, Polska nie wysyła (z nieznanych przyczyn) danych statystycznych do wskazanej wyżej bazy. Jednak na podstawie prawa dostępu do informacji publicznej, powinniśmy taką wiedzę uzyskać z Ministerstwa Zdrowia. Tak myśli sobie zapewne przeciętny Polak, o ile w ogóle zastanawiał się dotąd nad tym, ile polskich dzieci naprawdę zostało skazanych na śmierć przez Cessaków, Niedzielskich, Dworczyków i innych „specjalistów”, w ciągu ostatnich 16 miesięcy? Próbę poznania tych liczb podjął Grzegorz Płaczek, a jak się to skończyło?
Przypominam tę planszę, ponieważ jest znakomita okazja, aby to pytanie powtórzyć, ale już w formie interpelacji poselskiej, z prośbą o jak najszybsze podanie informacji. Czemu? To chyba oczywiste… Czyż nie jest ważnym, jeśli nie NAJWAŻNIEJSZYM interesem państwa, aby przyszłość Polaków, jaką są młodzi ludzie, nie została zaprzepaszczona przez kilku, czy kilkunastu kretynów, którzy chcą mordować, lub co najmniej godzą się na zabijanie dzieci? To będzie przy okazji znakomity test na prawdomówność. GUS być może i tak te informacje, choć niekoniecznie dokładne i z opóźnieniem, opublikuje. Można będzie porównać. Problem w tym, że nie mamy czasu! Za chwilę zacznie się rok szkolny, a to oznacza, że istnieje REALNE niebezpieczeństwo dla tej grupy wiekowej. Czemu? Bynajmniej, wcale nie z powodu jakiegoś „zagrożenia epidemicznego”. Nie! Groźni mogą okazać się dla nich kompletnie zindoktrynowani rodzice, którzy przyprowadzą pociechy na ten „zwykły zastrzyk”, po którym może przydarzyć się coś takiego…
Czy można wyobrazić sobie większą traumę, niż to, kiedy rodzic dowiaduje się, że się pomylił i zaufał mordercom, którzy NIGDY nie pragnęli dobra jego dziecka? Co jeszcze musi się wydarzyć, żeby ludzie zrozumieli, że tutaj nie chodzi ani o zdrowie, ani jakieś przysięgi Hipokratesa, czy inne „dyrdymały”, jak określają wszelkie kanony, czy podstawowe zasady moralne, bandyci bez sumienia i honoru. Dla nich każdy taki zgon, to po prostu statystyka. Dodatkowe pieniądze? Pewnie nie zawsze. Raczej „święty” spokój, bo niektórzy lekarze są zwykłymi naganiaczami. Mają jakieś limity, z których trzeba się wywiązać, żeby nikt się nie czepiał. A że czasem wyjazd w ciepłe miejsce się trafi, albo parę złotych? Co w tym złego? Przecież każdy chce żyć! No, właśnie… Te pomordowane z zimną krwią dzieci pewnie również chciały.
I co teraz?
Właśnie wczoraj odbyła się konferencja prasowa ORDO MEDICUS, na której zaprezentowano „Białą księgę pandemii koronawirusa”, którą w formie e-booka można pobrać ze strony Fundacji. Mam nieśmiałą nadzieję, że to będzie jakiś przełom. Opis patologii, z jakimi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich dwóch lat, powinien otworzyć oczy wielu ludziom. To już nie jest wyłącznie kolejna książka o pandemii”, których wiele można nabyć w internecie, a także w niektórych nieco bardziej odważnych księgarniach stacjonarnych. Obszerna, naukowa i do tego bezpłatna, publikacja, jeśli zostanie odpowiednio wypromowana, może okazać się hitem wydawniczym. I nie chodzi, rzecz jasna, o tanią popularność, bo lektura do najłatwiejszych nie należy. To w zasadzie jedyna obawa, bo jeśli już ktoś zada sobie trud, żeby przeczytać, choćby tylko część tej pracy, będzie musiał się zmierzyć z prawdą. Czy wszyscy nagle się „nawrócą”? Nie sądzę. Jednak szansa, że wielu czytelnikom otworzą się oczy, jest spora. To może wymusić poważną zmianę w narracji medialnej, bo co będą mogli zrobić funkcjonariusze medialni, jeśli zaciszyć prawdy już się nie da? Oby zostali zmuszeni, jeżeli nie do kapitulacji, to do rozpoczęcia mocno spóźnionej debaty. Będzie to także trudny do przełknięcia kęs dla formacji rządzącej. Może się nim udławić…
Tutaj nie da się już dłużej udawać, że o niczym nie wiedzieli i nie wiedzą. Oby to był początek końca tej nierównej dotąd walki…